Windsurfing siłą rzeczy wiąże się z wpadaniem do wody. Żebyśmy się dobrze zrozumieli – chodzi mi kilkukrotne wpadnięcie do wody podczas godzinnego żeglowania. Czasem dzieje się to przypadkowo – często celowo skaczemy.
No bo w sumie super się schłodzić. A konkretna bomba jest mega efektowna! Na początku stosunkowo często lądujemy w wodzie przypadkowo a później nieco rzadziej ale… No właśnie można by tutaj przywołać starą narciarską maksymę: „jak się nie przewrócisz to się nie nauczysz”. Praktycznie nie da się uniknąć wpadania do wody. Na Twoich zajęciach instruktor – wpadł do wody? Oczywiście żaden wstyd. Weź jednak poprawkę na to, że z reguły to co robi z podczas lekcji instruktor powinno to być dla niego coś łatwego dlatego wpadanie zdarza się rzadko. Natomiast – tutaj niezależnie czy to jest początkujący, instruktor czy mistrz świata – jeżeli uczysz się trudnych elementów te wpadki będą się zdarzać. Przyczyna jest bardzo prosta – poznając nowe umiejętności przekraczasz granice już działających nawyków ruchowych. Przekraczasz też dość często granice naszej równowagi. Można więc zaryzykować stwierdzenie niezależnie od poziomu zaawansowania wraz z nauką pojawia się wpadanie do wody.
Warto zauważyć, że są osoby, które nawet jak wpadają przypadkowo to robią to z niesamowitą gracją w locie przecząc prawom fizyki. W takich sytuacjach aż chciałoby się mieć pod ręką karton z notą „10” i szybko po wynurzeniu delikwenta podnieść go do góry. Nie odbieraj tego prześmiewczo – ja żeglując dla siebie jak już wiem, że wpadka jest nieunikniona to zawsze staram się wpadać jakbym właśnie brał udział w konkursie skoków z metrowej trampoliny podczas igrzysk olimpijskich! Są również osoby, które w sposób naturalny tak układają ciało wpadając, że właściwie nawet jakby spadły na beton to nic by im się nie stało. Obserwacje obnażyły też grupę ewidentnie zaawansowaną pływacko. Chodzi mi o sytuacje gdy taka osoba wpadając w ostatnim momencie układa się tak, że wychodzi z tego skok startowy. Czasem się trochę boje, że taki zawodnik odruchowo zacznie zasuwać kraulem w kierunku w którym akurat skoczył. Spoko jeżeli ruszy do brzegu ale gorzej jeżeli wystartuje w kierunku słonecznej Italii. Kursancie pamiętaj nie po to przyjechałeś do Chorwacji na wakacje żeby w ich trakcie wpław płynąć do Włoch! Kolejną grupą o której warto wspomnieć są zestrzeleni z karabinu snajperskiego. Bardzo przepraszam ale tak to wygląda. Najczęściej wszystko wygląda idealnie – piękna pozycja radość z żeglugi i generalnie nic nie wskazuje na to co się za parę sekund stanie. A tu nagle jak taka osoba nie dostanie postrzału w którąś z kończyn – tak ten snajper najpierw rani swoje ofiary dlatego nie celuje w tułów. Czasem strzałów jest kilka i to z różnych kierunków – czyli kilku strzelców. Zdarza się, że w ostatniej chwili taka osoba dostaje jeszcze porażona piorunem – jakby tego jej było mało. Suma summarum ląduje w wodzie. To wszystko pół żartem pół serio. Nie obrażaj się – pamiętaj, że dystans do samego siebie to podstawa. Ale też nie wstydź się, na zajęciach z instruktorem, że wpadłeś do wody. Zdarza się – a dzięki temu, że dookoła woda to też takie upadki są naprawdę super bezpieczne. Woda jak to woda amortyzuje. Dodam też, że ilość wpadnięć do wody nie zrobi na Twoim nauczycielu wrażenia bo już swoje widział. Poza tym nawiązując do wcześniejszej konkluzji – to, że wpadasz do wody wynika bardzo często z zaangażowania w zajęcia i chęci przekraczania swoich indywidualnych granic. A zawsze możesz powiedzieć, że się chciałeś/chciałaś schłodzić – a w Omis jest naprawdę gorąco.
Dorośli to jedno a dzieci i wpadanie do wody to jakby zupełnie inna historia. Niby na dzieci działa ta sama grawitacja. Dodam, że dzieci najczęściej wyglądają zupełnie jak mniejsze wersje dorosłych. Ale to tylko złudzenie bo to jak dzieci wpadają do wody, jak są w tym kreatywne to jest szok. Brak skali ocen jeżeli chodzi o wspominane igrzyska. Różnorodność upadków jest nieprawdopodobna. Rodzicu jeżeli to Ty czytasz to zdradzę Ci sekret – Twoje dziecko najprawdopodobniej uwielbia skakać do wody z deski windsurfingowej. W związku z powyższym część upadków podyktowana jest chęcią skoku. W praktyce wygląda to tak, że dorosły utrzymałby się na desce, wyciągną pędnik i płynął dalej. Ale 10 latek – nie…! Skoro już ten pędnik wpadł do wody to jest znak! Skoro jakaś niewidzialna siła – najczęściej wiatr – wytrącił go z rąk to sytuacja jest jednoznaczna. Wręcz powinnością jest skok do wody inaczej świat straciłby sens. A jak już skakać to na 10 albo nawet 12 punktów! Na bombę, na nogi, głowę, supermena, z saltem i piruetem jednocześnie. Technika jest dowolna. Zupełnie naturalnym jest, że skoro mam możliwość to w ramach wpadania może wciągnę kolegę z grupy – on na pewno też czuje tą nieodpartą potrzebę. A cała sytuacja kończy się dwoma kursantami w wodzie – mokrymi i bardzo szczęśliwymi. Wiecie, że jako instruktorzy robimy dzieciom przerwy na skakanie do wody. Powody są dwa: zapobieganie przegrzaniu oraz zabawa a co za tym idzie rozluźnienie psychiczne. Później taki rozluźniony, schłodzony umysł działa lepiej – wszystkie styki w mózgu znowu się koncentrują, dlatego wskazane są przerywniki dla poprawy efektywności zajęć ale też i humoru żeglarza.
A Ty już zaliczyłeś/zaliczyłaś spektakularną wpadkę do wody? Moja poniżej – jestem z niej maksymalnie dumny! Tam jestem gdzieś pod wodą – zdecydowana część rozbryzgu to moje dzieło – wiem wiem szacun.
Celowo żadnych glebowych zdjęć więcej – chcesz umieść swoje najlepsze wpadnięcia do wody w komentarzach 🙂
Z tego posta aż bije entuzjazm, pozytywność i radość z tego, co się robi, wspaniałe podejście! Takie drobne porażki pomagają osiągnąć duży sukces 😉
🙂 🙂 🙂
No i jeszcze warto dodać, że efektowna katapulta jest jedynym sposobem do zdobycia tytułu mistrza świata w „forward-loopach” więc dobrze to autorze nazwałeś – jak wpadać to z przytupem 🙂
Zgadzam się w 100% 🙂